poniedziałek, 7 kwietnia 2014

Secret część: 16

Przed przeczytaniem włącz to: https://www.youtube.com/watch?v=Qc9c12q3mrc


-Co się stało?-zapytałam dość wyraźnie nie ukazując żadnego zewnętrznego zdenerwowania.Czułam chłód powietrza z wewnątrz. Mia wtuliła się we mnie i zaczęła wypłakiwać mi się w ramię.Nie! Proszę to nie może być prawda! Próbuję stłumić emocje ,które gromadzą się we mnie i chcą się wydostać. Złapałam blondynkę za prawy i lewy bark po czym potrząsnęłam nią.-Mia! Liam...on nie żyje? Mów!-krzyknęłam bezlitośnie.W jej oczach było widać smutek ,ale i jakieś światełko nadziei. Eghhh...Nigdy w życiu nie byłam tak zdenerwowana jak teraz.
-Nie wiem...na tej sekcji...-zacinała się i co chwilę pocierała ręką swój nos.-Ten chłopak to był Justin! Nasz sąsiad-chlipnęła po czym znowu objęła mnie swoimi dłońmi a jej łzy leciały swobodnie po jej polikach.Justin? O mój Boże! Ten z walki! Cholera...Moje ręce jak na rozkaz mocniej oplotły koleżankę.Kto by mógł zabić tego niewinnego chłopaka? Przekręciłam niechętnie głową i puściłam Mię.Wskazuję jej dłonią ,aby weszła na chwilę do środka.Na jej twarzy pojawia się mały uśmiech.
-Przepraszam Anna ,ale nie mogę-chlipnęła już bardziej uspokojona.-Muszę jechać do babci powiedzieć jej ,że jest jeszcze jakaś nadzieja-spojrzała na swoje stopy.Oh...
-Wszystko będzie dobrze-mówię dość pewnie obdarowując koleżankę całusem na pożegnanie.Ona pomachała mi tylko ręką po czym zniknęła z mojego pola widzenia.Cholera! Jedzenie!
Pobiegłam szybko do kuchni na szczęście nie spaliłam patelni.Nalałam na nią masę na omlet ,którą już wcześniej zrobiłam i zaczęłam pichcić.Lekko poruszałam patelnią.Mam nadzieje,że jeden dość duży omlet na nas dwoje wystarczy.Ciekawe kiedy Styles wstanie.Eh...Wczoraj był taki dość śmieszny.Komicznie wymawiał moje nazwisko.Nagle łapie się za wargę i przypominam sobie jego słowa: "Twoje usta są wręcz stworzone do robienia loda".Ugh...to dość ee...no obrzydzające.Wyłączyłam kuchenkę po czym wyłożyłam omlet na talerz.Nakładam na niego truskawki,borówki i pokrojone banany po czym polewam serkiem naturalnym.Moja mama zawsze mi takie robiła.Chyba  nigdy jej nie dorównam.Wzięłam talerz w dłoń po czym w drugą złapałam szklankę z lekiem dla loczka.Gdy zaczęłam kierować się w stronę mojego pokoju usłyszałam krzyk i stukot.Obudził się?Ten wrzask...był straszny,przeraźliwy.Z hukiem otworzyły się drzwi a w nich stał Harry.Wyraźnie czymś przestraszony,jakby wyjawił swoją najskrytszą tajemnicę.Wystraszona puściłam talerz,który rozbił się na małe kawałeczki.
-Anna stój! Obiecuję ci ,że cię nie skrzywdzę rozumiesz?-powiedział,a ja potrząsnęłam głową.O co chodzi? Nie umiałam wydusić z siebie ani jednego słowa.-Nic ci nie zrobię-mówił spokojnie wystawiając do mnie swoją prawą ręke.O co do kurwy nędzy chodzi?! Co jest?! To wszystko to jakieś pieprzone żarty?-Słuchaj na nas działa tylko: tytoń,alkohol i krew,muszę to robić-powiedział tym swoim srogim głosem.Krew?Co? Przestraszona cofnęłam się do tyłu.Ręce zaczęły mi drżeć.Woda z lekiem zaczęła wylewać mi się na dłoń.
-Wczoraj się trochę wstawiłeś-powiedziałam nagle chyba kompletnie odbiegając od tematu rozmowy.Styles nadal wydawał się spięty.
-Co mówiłem?-pyta zaciekawiony przykładając swój palec do ust.Robi to jak zawsze cholernie uwodzicielsko.
-E no głupoty-mruknęłam a na twarzy chłopaka pojawiła się ulga.
-Nie mówiłem nic o sobie?-pyta jakby chciał się do czegoś upewnić.
-Raczej mówiłeś o mnie-mówię odkładaj już pół pełną szklankę z trunkiem na stół.
-O... a co takiego?-pyta podchodząc do mnie ,a moje dolne kończyny zamarły.
-Że...że moje usta są stworzone do...to głupie-powiedziałam lekko się pesząc.
Harry nagle stanął w miejscu i złapał się za głowę.
-Nie! Nie mów kurwa ,że...o ja pierdolę-przekręcił się i zaczął mówić coś pod nosem.
-No nie wiedziałam czy przyjąć to jako komplement czy no...-poczułam się dość niezręcznie.
-Uprawialiśmy sex?-pyta nagle i muszę powiedzieć ,że zaskoczył mnie tym pytaniem.
-Nie w życiu-odpowiadam trząsając przecząco głową.
-Oh...dzięki Bogu-wypuszcza z siebie powietrze.Jego słowa nie zabrzmiały za dobrze...
Obrażona obracam się do niego tyłem.Palant.
-Anna!-nagle słyszę kobiecy głos. Co do cholery?Emma wychodzi za rogu.-Słyszałam myśli Malika on...jest nieobliczalny-jak to słyszała myśli?
-O co chodzi?-pyta Styles i już czuje te zdenerwowanie loczka za swoimi plecami.Nagle staje się jakiś stroskany o mnie.
-Styles powiedziałeś jej?-zapytała dziewczyna miażdżąc Harrego wzrokiem.
-Nie-mówi mój szef zwięźle i cicho.
-Musisz jej powiedzieć!
-Nie teraz-odpowiada stanowczo.
-Masz zamiar całe życie ją okłamywać?-Emma na niego naciska.
-To nie jest najlepszy moment na takie wyznania-mówi ochryple Styles.
O kurwa jeśli chodzi o to o czym ja myślę? To możliwe?
-Zabiłeś Justina?-pytam a wzrok Emmy powędrował na mnie.
-Powiedz jej o nas!-krzyczy dziewczyna ,a ja zamieram.Oni...oni są razem? Zabili Justina?Cholera!/25 komentarzy pisze dalej :) Piszcie co sądzicie o części w komentarzach:) Trochę straciłam wene przez to ,ze tak długo nie pisałam ale tak to jest mieć laptopa z HP gorąco nie polecam :) Cały Windows do wymiany (y)

Obserwatorzy